Trwa ładowanie...
recenzja
29-09-2011 18:29

Symfonia antropocentryczna

Symfonia antropocentrycznaŹródło: Inne
diro9c9
diro9c9

Przedostatnia z dotąd wydanych w prestiżowej serii MAGa Uczta Wyobraźni pozycji to wydawnictwo łączone. Zawiera zbiór opowiadań Podróże oraz powieść Pieśń czasu, oba utwory są autorstwa Iana R. MacLeoda. Twórczość tego pisarza cenię sobie szczególnie, a i dla serii ma ona symboliczne znaczenie – to jego * Wieki światła* wszak ją zapoczątkowały. Były też moim pierwszym zetknięciem z new weirdem, doświadczeniem niemalże magicznym. Magia nie zniknęła przy kolejnym wydanym w Polsce utworze autora, czyli * Domu burz*.

Liczylam, że i najnowsza pozycja dostarczy mi równie niezapomnianych czytelniczych wrażeń. A jak było?

Podróże otwiera bardzo mocny akcent, jeden z najlepszych tekstów w całym zbiorze, osadzona w etherowym uniwersum znanym z poprzednich pozycji, choć najwyraźniej w czasach poprzedzających akcję * Wieków światła, Opowieść młynarza. Historia ostatniego dziedzica wiekowego wiatraka, który, wychowany w duchu tradycji i oddany swojej misji, nie umie pogodzić się z tym, że zadanie, któremu poświęcił dosłownie całe swoje życie i zdrowie, zaczną wykonywać maszyny, nowe technologie. *Sprzeciw wobec nieuchronnej zmiany, własnych ograniczeń, nieprzydatności, braku sensu życia czy wreszcie przemijania oddany tu został w niezwykle poetycki, metaforyczny sposób, który przywykłam kojarzyć z twórczością autora.

Później jest jednak rozmaicie, zarówno pod względem formalnym jak i tematycznym, w tym zaskakująco i niestety nie zawsze są to zaskoczenia pozytywne. Oczywiście, na każdy tekst MacLeod niezaprzeczalnie ma pomysł, jednak niekiedy pomysł ten okazuje się może nie tyle rozczarowujący, co niewystarczający w zderzeniu z przewidywalnym niemalże od pierwszych zdań finałem tekstu (zwłaszcza chodzi mi tutaj o Bunt Anglików, ale także o miniaturkę Zwieńczenie).

diro9c9

Innym razem tekst jest po prostu koncepcyjnie przekombinowany, element fantastyczny zamiast zaskoczenia, które wszak powinien przynieść, a przynajmniej to zdaje się obiecywać umiejętnie budowane napięcie i klimat intrygującej tajemnicy, niesie... No coż, brak innego słowa niż rozczarowanie czy poczucie niemalże komicznej nieadekwatności (Żywioły).

Do najlepszych tekstów, poza otwierającym zbiór, zaliczam Dywan z hobów, opowieść o świecie, w którym ludzie podporządkowali sobie rasę swoich bliskich ewolucyjnie „krewniaków”, uważając ich podrzędność za coś równie oczywistego, jak oddychanie. Do czasu, gdy trafił się jeden „dziwak”. W tej opowieści powraca magia MacLeoda, który pod płaszczykiem fantastycznej kreacji bierze „na warsztat” pozornie oczywistą prawdę, by za pomocą jej stopniowego rozbioru na czynniki pierwsze mimochodem obnażyć inną.

Na wyróżnienie zasługuje także zamykająca zbiór Druga podróż króla, opowieść o ponownej pielgrzymce Baltazara do Jerozolimy w świecie, w którym nie wszystko potoczyło się zgodnie z naszą wersją Biblii. Zmiana, która w nim nastąpiła, była konsekwencją doniosłego wyboru pewnego syna cieśli z Nazaretu i pociągnęła za sobą prawdziwą lawinę przekształceń rzeczywistości. Baltazar, czując nadchodzącą śmierć, chce na własne oczy zobaczyć tego, którego obdarował w kolebce mirrą. Ma nadzieję, że Jezus wytłumaczy mu sens jego daru. Puenta – podobnie jak sam pomysł i wykonanie – jest zaskakująca.

Bardzo dobrym opowiadaniem są Wainwrightowie na wakacjach, tekst o toksycznych relacjach w rodzinie, która pozwoliła się zdominować jednemu ze swoich członków, właściwie – wbrew pewnym sugestiom czy pozorom – pozbawiony elementów fantastycznych. Za to znakomity psychologicznie, ponownie: z doskonałą puentą.

diro9c9

Całości dopełniają dwie filozoficzne miniaturki: Dbaj o siebie oraz O spotkaniach z innymi wyspami.Zbiór wypada ocenić wysoko, tym bardziej, że teksty w nim zawarte mają to do siebie, że można je odbierać bardzo indywidualnie i nie mam wątpliwości, że nie każdy podzieli moje oceny, czy – zwłaszcza – zastrzeżenia.

Powieść, czyli Pieśń czasu, początkowo mnie porwała. Opowiadania czytałam powoli, stopniowo, by nie zaburzyć sobie odbioru poszczególnych tekstów, zaś z historią umierającej, stuletniej skrzypaczki, która opowiada wyłowionemu z morza tajemniczemu nieznajomemu całe swoje życie, uporałam się o wiele szybciej.

Z czysto „fantastycznego” punktu widzenia wypada tekst zaliczyć do s-f bliskiego zasięgu, gdyż autor przedstawia w nim swoją wizję rozwoju ludzkości, nowych zagrożeń, osiągnięć techniki, chorób czy klęsk żywiołowych na przestrzeni dwudziestego pierwszego wieku. Dla mnie jednak te elementy, choć interesujące i większości wywierające istotny wpływ na rozwój fabuły, były jedynie dekoracją, tłem, a głównym tematem i ośrodkiem zainteresowania, zarówno mojego, jak i autorskiego: rozgrywająca się na ich tle biografia niewątpliwie niezwykłej jednostki.

diro9c9

Z biegiem tekstu i w miarę kolejnych dramatycznych zwrotów w życiu bohaterki zaczęłam odczuwać pewne znudzenie, ale, jak się okazało w finale, takie było zamierzenie autora. Ta przeplatana muzycznymi motywami (a właściwie posiadająca muzyczną dominantę) historia wzlotów i upadków pół-Hinduski, pół-Angielki to tak naprawdę sztuka, którą bohaterka przez całe życie odgrywała na użytek innych i przyzwyczaiła się to robić do tego stopnia, że nawet na progu śmierci i właściwie sama przed sobą nie jest w stanie przestać, zdobyć się na szczerość. Stąd teatralizacja jej opowieści.

Tu też wyłania się wspólny mianownik obu części wydawnictwa, a wręcz chyba całej twórczości autora – antropocentryzm. To jednostka jest tym, co interesuje MacLeoda najbardziej, o wiele bardziej niż atrakcyjne, wymyślne rekwizyty, których używa, by przykuć uwagę czytelnika do tego, co chce mu o swoim bohaterze – a pośrednio o nim samym – powiedzieć. Czy to w alternatywnych historiach, czy w alternatywnych światach, człowiek – i to najczęściej zupełnie przeciętny, stojący z boku, relacjonujący wydarzenia (jak w Buncie Anglików czy Żywiołach), pozostaje ośrodkiem zainteresowania i celem zastosowania całego wachlarza środków powstałych w wyobraźni MacLeoda. Tworzy on nieustanną, rozpisaną na wiele drobniejszych taktów, ale pod względem myśli przewodniej jednolitą symfonię antropocentryczną. Niewątpliwie warto jej posłuchać.

diro9c9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
diro9c9