Trwa ładowanie...
recenzja
22-08-2011 18:33

Nie jestem kukiełką....jestem prawdziwym mnichem!

Nie jestem kukiełką....jestem prawdziwym mnichem!Źródło: Inne
dgzw012
dgzw012

Lektura książki Susany Vallejo to mój pierwszy kontakt z hiszpańską fantastyką. Przez długi czas nie będę miała pozytywnych skojarzeń z tym hasłem, mimo że mam świadomość, iż wszelkie uogólnienia są nie tylko krzywdzące, ale, przede wszystkim, pozbawione sensu. Trauma jednak ma swoje prawa. Męczyłam się z ukończeniem tej powieści ponad dwa tygodnie, normalnie w tym samym czasie przeczytałabym trzy inne pozycje. A takich jak ta – rozdętych objętościowo za pomocą niesilących się nawet na subtelność zabiegów typu: szerokie marginesy, duże odstępy między wierszami i przyjazna krótkowidzom czcionka - to pewnie nawet ze sześć. Zwykle praktykowane przez wydawców „pompowanie” książek mnie irytuje, w tym wypadku, przynajmniej teoretycznie, było mi na rękę. Jednak nawet ono nie pomogło, o czym piszę wyłącznie w tym celu, by przybliżyć skalę dramatu, jaki czytelnik przeżywa, brnąc z mozołem przez karty Bramy światów, pierwszego (ku mojej zgrozie będą kolejne) tomu cyklu Porta Coeli.

Już nawet nie chodzi o to, że fabuła jest przeraźliwie schematyczna (bohaterowie, miłujący naukę mnisi-wojownicy z klasztoru Świętej Cekliny oraz Niezwykła Niewiasta, odnajdują przejście do innego świata, co spoilerem nie jest, bo można zgadnąć już po podtytule). A jak już się powie A i bramę światów znajdzie, to wiadomo, że nie przybija się tam tabliczki „wstęp wzbroniony”, tylko... sprawdza się, co jest po drugiej stronie. A jest, o rety, co za zaskoczenie: inny świat!

Po powyższym akapicie ktoś mógłby mi zarzucić - nie bez racji - że się wyzłośliwiam tylko dla przyjemności, a schematycznych fabuł jest w fantastyce o wiele więcej niż oryginalnych. Spieszę zatem uzasadnić swoją głęboką niechęć do tego konkretnego przypadku. Powodem jest styl, w jakim opowiedziana została historia. A raczej, przede wszystkim on. Szukałam różnych określeń, ale jedyne, które choćby w przybliżeniu oddaje sposób snucia tej opowieści to „z mozołem wyryta w stawiającym zdecydowany opór drewnie”. Żeby jeszcze fabuła była wybitnie skomplikowana, to bym mogła, w jakimś stopniu, zrozumieć konieczność używania Prostych Zdań Oznajmujących. Pozbawionych jakichkolwiek emocji, wykładających odbiorcy nie tylko kawę, ale także wielodaniowy obiad z przystawkami i deserem, na metaforyczną ławę.

Jednakowoż, jak się wyżej wspomniało, fabuła skomplikowana nie jest. Sposób opowiadania nie tyle utrudnia wciągniecie się w historię, co skutecznie od obcowania z nią odrzuca, by nie powiedzieć: odstrasza. O tym, że odbiera bohaterom jakiekolwiek cechy ludzkie, przemieniając ich w kukiełki, przy których Pinokio był wcieleniem człowieczeństwa, wspominam tylko z kronikarskiego obowiązku. Scena miłosna (jest taka, a jakże) nie jest ciekawa nawet jako przykład grafomanii.Sztuczność i bezbarwność to dominujące cechy opowieści, która w teorii miała być – a przynajmniej tak mi się wydaje - porywającą historią o ludzkich dylematach, granicach zgłębiania wiedzy, wątpliwościach i miłości. Teoria i praktyka to jednak dwa różne światy, dużo bardziej zróżnicowane niż przedstawione w powieści Vallejo krainy po obu stronach Wrót.

dgzw012

Jedyny nie-drewniany bohater tej opowieści, jednorożec, pewnie żałował ich przekroczenia równie mocno, jak ja czasu poświęconego na lekturę. A, biorąc pod uwagę, co go spotkało „po drugiej stronie” , może nawet bardziej? Nie warto jednak powielać mojego błędu wyłącznie ze względu na chęć poznania losów tego mitycznego zwierzęcia. A przynajmniej szczerze starałam się do tego zniechęcić i mam nadzieję, że udało mi się to lepiej niż Susanie Vallejo pisanie powieści o światach równoległych. Porta Coeli. Brama Światów to najgorsza książka, jaką przeczytałam od czasu Plag tej ziemi, czyli od niemal trzech lat. Nie mam jakoś ostatnio szczęścia do mnichów.

dgzw012
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dgzw012