Trwa ładowanie...
recenzja
08-10-2010 16:52

W stepie szerokim i portowym zaułku

W stepie szerokim i portowym zaułkuŹródło: Inne
d2icjea
d2icjea

Wszelkiego rodzaju tereny pograniczne, na których przenikają się różne ludy, kultury, obyczaje, prawa, zawsze przyciągały ludzi poszukujących i niespokojnych duchem.Dotyczyło to zarówno osób najbardziej przedsiębiorczych, jak i najbiedniejszych, strażników ładu i porządku, jak i awanturników czy wyrzutków, fanatyków religijnych, jak i takich, którzy utracili wszelką wiarę. Pogranicza przyciągały ich wszystkich swoją tajemniczością, romantyzmem, możliwościami zdobycia bogactw, zaszczytów i sławy, niecodziennych doświadczeń i nowej wiedzy, doczesnego szczęścia i duchowego oświecenia. Siłą rzeczy losy tych ludzi stały się wdzięcznym tematem dla twórców wszelkiej maści opowieści przygodowych. Wystarczy tu wspomnieć o wciąż żywej legendzie Dzikiego Zachodu, czy – już z naszego podwórka – Kresów dawnej Rzeczpospolitej.

Godnym spadkobiercą bogatej tradycji tych „opowiadaczy" jawi nam się Robert M. Wegner, który w ubiegłym roku podbił serca polskich miłośników fantasy pierwszym tomem * Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Potwierdzeniem zdobytej popularności było uhonorowanie pochodzącego z tego tomu utworu „Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami" tegoroczną Nagrodą im. Zajdla. Po wędrówkach górskimi graniami na północy i przedzieraniu się przez piaski południowych pustyń, w drugim tomie *Opowieści... przenosi nas autor na kolejne pograniczne terytoria meekhańskiego imperium. Tym razem odwiedzamy wschodnie stepy nękane przez dzikich koczowników oraz port na zachodnim wybrzeżu, w którym ścierają się liczne wpływy militarne, polityczne i religijne.

Bohaterką pierwszej części książki (cztery opowiadania) uczynił Wegner młodą wojowniczkę Kailean z oddziału wolnych pograniczników. Dziewczyna, podobnie jak jej towarzysze broni, dysponuje pewnymi zdolnościami magicznymi, które pomagają jej w kolejnych misjach. A na brak tych ostatnich nie może narzekać: raz będzie to rozbijanie spisku mającego wywołać wojnę, innym razem morderczy wyścig z konnicą koczowników albo rozpracowanie planów przywódców ludu Verdanno, wędrującego niegdyś po stepach wozami, czy wreszcie – dokonywanie rozpoznania w górach, przez które ma przebiec szlak wielkiej wędrówki.

Bohater drugiej części (również cztery teksty) to zdolny adept złodziejskiego fachu Altsin. Walki o przeżycie uczył się od dzieciństwa w portowych zaułkach Ponkee-Laa, potem zaś znalazł się pod opieką gildii złodziei.Dzięki swoim zdolnościom udaje mu się rozwikłać tajemnicę kradzieży relikwii ze Świątyni Reagwyra. Potem zaś na własną rękę próbuje wymierzyć sprawiedliwość zabójcom przyjaciela, wikłając się w rozgrywki najpotężniejszych osobistości w mieście. Powróciwszy po pięcioletnim wygnaniu, trafia w środek walki pomiędzy przestępczymi gildiami i bezwzględnymi strażnikami nowych porządków w Ponkee-Laa.

d2icjea

Drugi tom Opowieści... zaskakuje wieloma oryginalnymi pomysłami, takimi jak dzieje ludu Verdanno czy mitologia Miecza Reagwyra. Doskonale skonstruowane zostały też intrygi poszczególnych opowiadań, dzięki czemu ich lektura nieustannie trzyma w napięciu. Proza Wegnera jest niezwykle barwna i dynamiczna, bogata w smakowite detale i wysycona emocjami – chyba nawet bardziej niż w tomie pierwszym. Autor w wyważonych proporcjach łączy epickie opisy z motywami lirycznymi, panoramiczne obrazy przedstawionego świata z sytuacjami kameralnymi, sceny batalistyczne, w których biorą udział całe armie, z osobistymi dramatami osób pierwszego i drugiego planu. To wszystko każe nam naprawdę przejmować się losami bohaterów, przeżywać ich radości i smutki, współuczestniczyć w aktach ich niebywałej odwagi i chwilach słabości. Najbardziej bolesne dla czytelnika jest przerwanie obu opowieści w kluczowych dla Kailean i Altsina momentach. Na szczęście, jak donosi wydawca, Wegner pisze właśnie powieść, która połączy losy
postaci poznanych w obu tomach opowiadań.

d2icjea
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2icjea