Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:19

Samodoskonalenie albo śmierć

Samodoskonalenie albo śmierćŹródło: Inne
d7ho37e
d7ho37e

Tajemniczy Przedksiężycowi mają władzę nad życiem i śmiercią mieszkańców miasta Lunapolis. Mieszkańcy podporządkowują się ich bezwzględnym i arbitralnym wyrokom, bo mają nadzieję, że najlepszym dane będzie doczekać cudu Przebudzenia. A najlepsi to według władców najbardziej wyjątkowi, najzdolniejsi, wyróżniający się czymś szczególnym. Pospolitość karana jest śmiercią. Nie natychmiastową, ale następującą prędzej czy później, bo odrzuceni nie mogą wraz z wybrańcami przeskoczyć w przyszłość, zostają w dawnym świecie, w którym wszystko zaczyna się coraz szybciej starzeć, psuć, gnić, a w końcu płonąć. Rzeczywistość w najnowszej powieści Anny Kańtoch przypomina zatem drabinę, której szczeble stanowią kolejne odrzucone światy. Za pomocą wind czasowych można się pomiędzy nimi przemieszczać, ale tylko w dół. A im niżej się schodzi, tym większy stopień zastanego rozkładu i wyższe prawdopodobieństwo „nieszczęśliwego wypadku”. Aby wybrańcy mogli „wskoczyć” na kolejny szczebel, przybliżający ich do upragnionego
Przebudzenia, muszą dokonać wynalazku, będącego świadectwem postępu. A ponieważ każdy Skok to sprawdzian, którego wyniku nikt nie może być pewny, ludzie rozpaczliwie dążą do wyjątkowości. Zamawiają dzieci w wieżach duszoinżynierów, którzy projektują je tak, aby miały jeden dominujący talent (to oferta korporacji Principium) lub wiele rozdrobnionych (Equilibrium) albo kształtują ich osobowości w sposób przypadkowy (specjalność duszoinżynierów Chaosu). Rzecz jasna, wszystko to słono kosztuje, jeśli zatem ktoś miał ubogich rodziców, może zyskać talent, poświęcając na przykład urodę czy wzrok, jak czynią to Okaleczeni. Jeśli posiada się odpowiednie środki, nie ma potrzeby sięgania po tak drastyczne rozwiązania – wystarczy zapłacić za genozmianę, by zmienić posiadane talenty na inne lub zyskać zupełnie nowe. Żadne z tych posunięć nie daje jednak gwarancji przetrwania, bo nikt do końca nie potrafi powiedzieć, jaki kryteriami wyboru posługują się Przedksiężycowi. Wiadomo, że nie są one zgodne z logiką pojmowaną w
ludzki sposób. Dla przykładu: akceptację zyskują wynalazki bardzo wyrafinowane bądź zupełnie proste, a odrzucane są projekty pośrednie, takie jak samochody czy broń palna, a nawet gazowe oświetlenie w mieszkaniach. W każdym fachu najważniejszy jest artyzm, nawet w pozornie pozbawionej finezji profesji płatnego mordercy. W Lunapolis nie ma zatem zwykłych przestępców, są art-zbrodniarze. Jest też szczególny system wymiaru sprawiedliwości: świadomość przyłapanych na łamaniu prawa przenosi do mechanicznych ciał i w tej postaci skazuje się ich na status służących. W przeciwnym przypadku zbrodniarz nieudolny, przyłapany, czyli pozbawiony talentu mógłby zostać z tyłu przed odbyciem całości kary.

Do Przebudzenia pozostało już tylko kilka Skoków, obecne pokolenie, a przynajmniej jego część, może być ostatnim. I właśnie ten moment wybiera Kaira, dziewczyna czerpiąca wiedzę o świecie głównie z romantycznych powieści i heroicznych baśni, jedenasta córka jednego z najbogatszych obywateli Lunapolis, by zacząć pomagać ludziom, którzy zostali w przeszłości. Przetrwała kolejny Skok, choć była przekonana, że nie ma na to szans i czuje, że jest coś winna tym, którzy mieli mniej szczęścia. W realizacji beznadziejnego i będącego mrzonką planu zgadza się jej pomóc Fimnen, przypadkowo poznany malarz, który dorastał w dzielnicy sierot, bo całą jego rodzinę zabrały kolejne Skoki. Ma on tendencję do zastanawiania się nad wszystkim, w tym nad sensem powszechnego dążenia do Przebudzenia. A im dłużej o tym rozmyśla, tym mniej widzi wspaniałości w obietnicach Przedksiężycowych.

Równolegle w najniższym z odrzuconych światów rozbija się statek kosmiczny – nie po raz pierwszy w historii. Po raz pierwszy jednak jeden z jego pasażerów nie ginie, co więcej, rzeczywistość wyraźnie pomaga mu przetrwać. Czy będzie tym, który połamie nienaruszalną dotąd drabinę światów? Czym jest Przebudzenie i czy warto na nie czekać? Czy bunt przeciwko zastanemu ma jakikolwiek sens i szanse powodzenia? Na odpowiedzi przyjdzie nam poczekać do ukazania się drugiego – i ostatniego – tomu.

Jak widać, w powieści zaprezentowana została oryginalna i dogłębnie przemyślana koncepcja świata, dopracowana co do najdrobniejszego szczegółu, co zresztą jest charakterystyczną cechą całej dotychczasowej twórczości autorki. Nową jakość stanowi skupienie na psychologii postaci i ich motywacjach, do którego zresztą założenia konstrukcyjne świata, w tym niezwykła presja samodoskonalenia, stanowią znakomity pretekst. Nie mogło też zabraknąć kryminalnej intrygi, choć było nam dane dotąd zobaczyć zaledwie jej zawiązki i – obowiązkowo – tajemniczych morderstw. Jeśli jednak miałabym jakoś zaklasyfikować pierwszy tom Przedksiężycowych, określiłabym go jako powieść psychologiczną w sztafażu s-f. Tym razem nie świat i rządzące nim zasady, nie intryga, a ludzie mimowolnie w nią wplątani są najważniejsi, nie są środkiem, a celem. I taka zmiana optyki jest dobra, czekałam na nią od dawna i widzę, że słusznie, bo efekty są znakomite. Zestawianie typów tak odmiennych jak cyniczny, doświadczony przez życie Finnen i
naiwna, liryczna, wychowana w cieplarnianych warunkach Kaira, skonfrontowanie ich najpierw ze sobą, a potem z nieoczekiwanym – i niepożądanym – rozwojem wydarzeń, a na drugim planie – pokazanie totalnego zagubienia w rzeczywistości przybysza z innego świata, to doskonałe posunięcia. Dzięki tym przedstawionym wiarygodnie i naturalnie kontrastom powieść żyje i wciąga, tak, że nie sposób się od niej oderwać. Nietuzinkowy świat i kryminalna zagadka to tylko dodatkowe wisienki na tym torcie. Z tego względu gorąco zachęcam do wejścia na drabinę świata Przedksiężycowych – są czymś nowym w polskiej fantastyce i w mojej opinii mają wszelkie szanse zostać najlepszą z dotychczasowych powieści Anny Kańtoch.

d7ho37e
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d7ho37e