Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:19

Agent Wroński i Bursztynowa Komnata

Agent Wroński i Bursztynowa KomnataŹródło: Inne
d2bwey5
d2bwey5

Komisarz Michał Wroński, to osobowość, jak na małomiasteczkową scenerię Oleśnicy, aż nazbyt barwna i filmowa. Irytująco nieokiełznany, po aferze na swoim macierzystym posterunku, właściwie nie ma niczego. Bez pracy, żony, a nawet miejsca, w którym mógłby zatopić się w bursztynowych kroplach, uświadamia sobie powoli, że wszystkim dla niego jest kontrwywiad. Jednak gdy się nagle ląduje w środku misternie splątanej sieci spisków i afer, wydaje się, że nawet taki dziwak jak on, może sobie nie poradzić. Wszystko zaczyna powoli przypominać scenerię rodem z amerykańskich filmów. A nie ze świata, w którym panuje niepodzielnie „Sen sołtysa”. Jednakże w życiu naszego bohatera wciąż pozostaje jedno najważniejsze. Owo najistotniejsze… piwo: „Piwo wymaga skupienia”. To ono jest sednem i potrzebą, filozofią i istotnością egzystencji Michała Wrońskiego. Człowieka, który już od dawna pragnie się stoczyć w jakąkolwiek otchłań. Gdyby nie jego przyjaciel, Jacek Bzowski, pewnie byłoby po nim. Upierdliwość zerwałaby ze śmiechem
jego cienką nitkę życia. A jednak?

Tajemniczy Łazarz, mord w schronisku, kolejne ciała… wszystko to sprawia, że nagle Wroński może połączyć przyjemne z pożytecznym. Wraca do świata żywych. Pośród tajemniczą, pełną pięknej mocy, świadomość Sudetów. To tutaj rozegra się śledztwo. W tych niecodziennych aromatach przyrody, pośród piękna pradawnego popłynie świeża krew. Będzie złoczyńca rozkochany w swej „pracy” i pragnący go złapać, nie baczący na nic, nie mający nic do stracenia, nader „brudny” Harry.

Nie wiem dlaczego, ale przygody Wrońskiego mają dla mnie coś z historii o Panu Samochodziku. Są dowcipne, pełne akcji, dialogów, które porywają, intrygujących osobowości… ale są też poznaczone dla tych, którzy noszą „długie spodnie”, i to różnica. To raczej historie dla tych, którzy uwielbiają gdy realia nasze stapiają się z tymi „filmowymi”. Ale niestety spośród przeczytanych tomów cyklu o Wrońskim (Labirynt von Brauna i Krzyże na rozstajach), autorstwa jakby nie było cywilnego pracownika Interpolu, ten zdaje się być najsłabszy – choć środkowy. Wciąga, ale mamy wrażenie, że autora stać na więcej. Ta opowieść kryminalno – sensacyjna, skropiona specyficznym humorem, aż nazbyt przypomina nam podobne. Klimat amerykańskiej filmografii chyba zbytnio wkroczył na specyficzne obszary polskości. Wroński jakby traci wiatr w skrzydłach. Jest zbyt przewidywalny. No i kobieta… wiadomo pośród mężczyzn będzie tą, która namąci. Ta mąci aż nazbyt przesadnie. Miejscami cały aromat gdzieś umyka. A szkoda, bo Michał Wroński
to postać irytująco przyciągająca. Takich mamy w końcu niewielu.

d2bwey5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2bwey5