Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:15

Mordercy w krótkich spodenkach

Mordercy w krótkich spodenkachŹródło: Inne
d2oahfs
d2oahfs

Według szacunkowych danych UNICEF, obecnie na całym świecie walczy ok. 300 000 dzieci, z czego ponad 1/3 w Afryce, zaś w samej tylko Demokratycznej Republice Konga wykorzystywanych jest blisko 30 000 małych żołnierzy. Kiedy oglądałem jeden z fotoreportaży z Kambodży, najbardziej wstrząsnęło mną jedno ze zdjęć, na którym widniał mały chłopiec kierujący ku reporterowi lufę AK-47. Nie tyle nawet poruszył mnie fakt, że ów „kałasznikow” wyglądał w drobnych rączkach wręcz karykaturalnie, co wyraz oczu tego dziecka. Były puste, pozbawione jakichkolwiek emocji, wyrażały bezbrzeżną obojętność. Takie dzieciaki doskonale nadają się na mięso armatnie we wszelkich konfliktach zbrojnych – są małe, więc łatwiej podejdą pod pozycje wroga, zaś odpowiednio wytresowane nie wykształcą w sobie jakichkolwiek form współczucia, toteż sprawdzają się całkiem nieźle jako bezrefleksyjne maszyny do zabijania. Poza tym śmierć takiego „żołnierza” nie wiąże się ze zbyt wielką stratą, wszak okoliczne wioski pełne są nowych „rekrutów”.
Ostatnimi czasy na rynku ukazały się trzy książki traktujące o tym chorym procederze: Bestie znikąd Uzodinmy Iweali, Dzieci-żołnierze. Kalami idzie na wojnę Giuseppe Carrisiego oraz Było minęło. Wspomnienia dziecka-żołnierza Ishmaela Beaha. Wszystkie są godne uwagi, jednak moim zdaniem najlepszą z nich jest ta ostatnia, będąca zapisem przeżyć autora, który będąc małym chłopcem został wcielony w szeregi armii Sierra Leone.

Beah rozpoczyna swoją opowieść od wydarzeń, jakie miały miejsce w 1993 roku, dziesięć miesięcy po przejęciu władzy przez juntę kapitana Strassera. Przewrót ten niewiele dał, bowiem partyzanci z RUF, Zjednoczonego Frontu Rewolucyjnego, przejmowali kontrolę nad coraz większymi obszarami kraju, a Tymczasowa Narodowa Rada Rządząca zupełnie nie potrafiła sobie z nimi poradzić. Dla dwunastoletniego Ismaela wojna była jednak czymś bardzo odległym, a czas w rodzinnej wiosce dzielił pomiędzy naukę, słuchanie ulubionej muzyki i zabawy z rówieśnikami. Pewnego dnia udał się wraz z kolegami na rapowy konkurs młodych talentów do Mattru Jong. Mieli wrócić nazajutrz, lecz dzień później okazało się, że ich dom rodzinny, w wyniku ataku rebeliantów praktycznie przestał istnieć. Niczym zaszczute zwierzęta usiłowali odnaleźć bezpieczne, nie ogarnięte wojenną pożogą miejsce, gdzie będą w stanie zdobyć chociażby odrobinę pożywienia – zadanie niezmiernie trudne, bowiem jedną z konsekwencji wojny domowej jest to, że ludzie
przestają sobie ufać i każdy nieznajomy staje się potencjalnym wrogiem. W jednym z wzruszających fragmentów autor napisał, że wojna zabiła radość, która płynie z tego niezwykłego doświadczenia, jakim jest spotkanie z drugim człowiekiem. Gdy wreszcie udało im się zdobyć zaufanie miejscowych, podejmowali się różnej pracy, od uprawiania roli po karczowanie lasu, wszystko jednak na próżno, bowiem kolejne wioski w zatrważającym tempie przejmowane były przez rebeliantów. Niewyobrażalny głód pchnął ich w końcu do kradzieży, było to jednak preludium upodlenia, upokorzenia i coraz bardziej zdehumanizowanej walki o życie. Kiedy się rozdzielili, Ishmael tułał się w samotności, obserwując coraz koszmarniejsze skutki zbrodni, obłęd i okrutnie zmasakrowane góry trupów. Ta podróż przez iście dantejskie scenerie z pozoru się skończyła, gdy trafił na oddział regularnej armii, jednakże niebawem okazało się okazało, że to był dopiero pierwszy krąg piekła.

Było minęło jest książką bardzo ciekawie skonstruowaną. Pierwsza część to opis ciągłej ucieczki, której towarzyszy permanentny strach i oczekiwanie na śmierć, zaś jedynym celem i sensem życia staje się walka o przetrwanie. Druga część to interesujący psychologicznie opis, kiedy ofiara staje się katem, a człowieczeństwo, wyrzuty sumienia czy skrupuły odpadają zeń niczym wylinka. Autor dokładnie opisał ów proces kształtowania się nafaszerowanych amfetaminą i heroiną maszyn do zabijania, które potrafią już tylko mordować. O ile podczas tułaczki chłopców po buszu widać było drobne przebłyski przejawów dzieciństwa, chociażby wówczas, gdy bawili się w chowanego czy biegali jak sztubacy po plaży, tak resztki tego czasu niewinności uleciały wraz z litością na zawsze, gdy poczuł w dłoni ciężar AK-47. Wkroczył wówczas w brutalną, krwawą i ponurą dorosłość, w której liczyło się tylko to, kto pierwszy pociągnie za spust. Mimo że pierwsze zabójstwo zrobiło na Ishmaelu wrażenie, reszta to już była tylko zimna,
bezwzględna, bezrefleksyjna rutyna. Jego nową rodziną stał się oddział, karabin zaś – żywicielem i opiekunem. Trzecia część Było minęło to opis próby przywrócenia do normalnego życia tych, którym to normalne życie brutalnie zabrano. Pozostawało „jedynie” nauczyć ich kochać i ufać ludziom – zadanie po stokroć trudniejsze, niźli wcześniejsze wydrenowanie z nich resztek człowieczeństwa.

Znakomite wspomnienia Ishmaela Beaha, zawierają mapę przedstawiającą tułaczkę Beaha oraz kalendarium ukazujące krótką historię Sierra Leone. Są wstrząsające nie tylko dlatego, że tematyka traktowania dzieci jako mięso armatnie jest niezmiernie bulwersująca. Już sama okładka tej książki robi niesamowite wrażenie – wykorzystano w niej zdjęcie autorstwa Michaela Kambera, przedstawiające dziecko z Ganty, miasta leżącego nieopodal granicy Liberii i Gwinei. Chłopiec dzierży na ramionach nabój do granatnika przeciwpancernego, zza pleców wyłania się lufa karabinu z zamocowanym bagnetem, zaś z nóg zsuwają się zielone klapki – japonki. Było minęło jest pracą poruszającą również m.in. dlatego, że bardzo dobitnie ukazuje, jak łatwo z inteligentnego, młodego człowieka zaczytującego się w Shakespearze, uczynić zdehumanizowaną, praktycznie pozbawioną własnej woli maszynę. Wystarczy tylko kilka sloganów o zemście, codzienna dawka amfetaminy i wykształcenie specyficznego, zdegenerowanego esprit de corps w oddziale będącym
substytutem wymordowanej rodziny. Zaiste, niewiele potrzeba, by chłopiec, który wczoraj recytował fragmenty Juliusza Cezara, dziś brał udział w konkursie poderżnięcia gardła na czas. Opisy, jakie serwuje nam Beach są bardzo makabryczne, naturalistyczne, autor nie usiłuje niczego ukryć pod fasadą pięknych słówek i niedomówień. Wydaje się, że chce wykrzyczeć: „tak, mordowałem, patroszyłem, podpalałem wioski i zakopywałem ludzi żywcem, z satysfakcją patrząc, jak umierają! I dlatego jestem wiarygodny, więc poznajcie moją historię...” Przeczytajmy zatem opowieść Ishmaela Beaha, chłopca rzuconego w sam środek krwawej wojny w Sierra Leone. Przeczytajmy i zastanówmy się, nad tym, że 300 000 dzieciaków, miast korzystać z dobrodziejstw najpiękniejszego, najbardziej niewinnego i beztroskiego okresu w życiu, budzi się codziennie, by chwycić za broń i zacząć mordować w imię chorych ambicji dorosłych, zupełnie nie rozumiejąc, o co w tej rzezi chodzi. I będą tak chwytać za broń, dopóki świat nie zwróci wreszcie uwagi
na ten koszmar, jaki ma miejsce na całym świecie – od Kolumbii, poprzez Kongo, aż do Sri Lanki.

d2oahfs
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2oahfs