Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:09

W jak Wyzwanie Warte Wysiłku

W jak Wyzwanie Warte WysiłkuŹródło: Inne
d1k61zn
d1k61zn

Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że nigdy nie czytałam czegoś choćby zbliżonego pod względem formalnym do debiutanckiej powieści Hala Duncana. Owszem, zdarzało mi się czytać powieści oparte na skomplikowanym pomyśle strukturalnym – jednak najczęściej pomysł ten stawał się zarazem ich jedyną zaletą. Twórcy bowiem nie byli w stanie podołać wyzwaniu, jakie niewątpliwie stanowi wypełnienie niebanalnego szkieletu nie tylko równie niebanalną, ale w ogóle jakąkolwiek zrozumiałą treścią. Uciekając się zatem do wygodnego wyjaśnienia, że to literatura wysoka, strumień świadomości, za którym jest w stanie nadążyć jedynie wyrobiony odbiorca, maskowali swoją porażkę. Obcowanie z ich dziełem stawało się bowiem dla czytelników udręką, najczęściej uniemożliwiającą dobrnięcie do finału nawet tym zazwyczaj najwytrwalszym.

Welin właśnie dlatego jest powieścią fenomenalną, że stawiając przed czytelnikami niemałe wyzwanie, autor zadbał o to, by warto było je podjąć. Decydując się nadać powieści kształt achronologicznej, w dodatku rozbitej na drobne okruchy mozaiki, Duncan zapewne miał świadomość, że ogranicza tym samym grono swoich odbiorców. Nie każdy dotrwa do momentu, w którym okazuje się, że serwowane na pozór bez ładu i składu i zupełnie wyrwane z jakiegokolwiek kontekstu epizody są w istocie częściami precyzyjnie zaplanowanej i głęboko przemyślanej całości. Całości, która imponuje, właśnie dlatego, że tak łatwo byłoby stracić nad nią kontrolę, a Duncanowi udaje się ją do końca utrzymać. Jest tu zatem forma i treść – obie niezwykłe.

Próba streszczenia jest z góry skazana na porażkę. Ta podjęta na okładce może tylko zmylić, choć jest w niej odrobina prawdy. Spróbuję zatem inaczej. Całość podzielona została na dwa tomy, każdemu patronuje inny mit. Pierwszy opowiada historię bogini Inany, drugi mit o Prometeuszu – złodzieju ognia. Zgodnie z przyjętym założeniem oboje bohaterów, czy raczej ich esencja, archetyp – jest wieczny i odradza się w każdej kolejnej epoce, zawsze, bez względu na kształt dekoracji, skazany na ten sam los. Takich archetypów jest więcej. Pamiętają swoje przeszłe wcielenia. Czy i kiedy to sobie uświadomią i jak się odnajdą pod ciężarem bagażu wiecznego przekleństwa – to już zupełnie inna kwestia. Uniwersum Welinu, rządzące się żelaznymi prawami i rozdarte wojną, w której nikt nie może sobie pozwolić na złudny luksus neutralności, przytłacza ogromem i rozmachem, z jakimi zostało stworzone. W Welinie niewiele jest spraw prostych. Każde zdanie ma znaczenie, każdy krok wymaga koncentracji. Pewne w tym wszystkim jest
tylko jedno – to droga, na którą warto wkroczyć. Wbrew wszelkim pozorom. Choćby po to, by poznać oryginalne ujęcie takich wartości jak czas, przestrzeń, dobro i zło. Niby wiemy, że to wszystko rzeczy względne, ale Welin uświadamia to bardzo dobitnie, nie owijając w bawełnę. Lektura warta jest włożonego w nią wysiłku – kto nie pogubi się na krętych ścieżkach wyobraźni autora, zazna niesamowitej satysfakcji. A być może także dreszczyku przerażenia.

d1k61zn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1k61zn