Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:08

Eteryczny znaczy potężny

Eteryczny znaczy potężnyŹródło: Inne
d2bf93t
d2bf93t

A co by było, gdyby wiek XVIII zamiast wiekiem pary i elektryczności został wiekiem pary i eteru? Odpowiedzi na to pytanie udziela Ian MacLeod w swojej powieści. Magia współistniejąca z nauką, jak się okazuje, zbyt wiele ułatwia, hamując postęp. Najzwyczajniej w świecie nie trzeba już się starać, tajemniczy pierwiastek rodem z traktatów Platona załatwia to, co normalnie wymagałoby żmudnych i trwających lata całe procesów obróbki, doskonalenia i doświadczeń metodą prób i błędów.

Zarazem jednak są rzeczy niezmienne – należą do nich problemy społeczne, które w tradycyjnym wieku XVIII zakończyły się wybuchem rewolucji francuskiej, a jeszcze później – komunistycznej. Oparta na eterze potęga Anglii także się zachwieje, a wraz z nią system stanowy, uosabiany przez silnie zhierarchizowane cechy i pozostających poza nimi partaczy – podludzi. Robotników okaleczanych przez nowoczesne maszyny zastępują tu ofiary zbyt intensywnego kontaktu z wszechmocnym eterem – odmieńcy, zwani też trollami. Naeteryzowanie skutkuje przerażającymi mutacjami, a ich ofiary są wyłapywane i zamykane w specjalnych zakładach. Tam eksploatuje się i bada ich nowe niezwykłe zdolności, nie zadając sobie jednak trudu, by nadal dostrzegać w nich ludzi. Nikt nie bierze pod uwagę możliwości, że złoża eteru kiedyś się wyczerpią, a tym samym wyschnie źródło potęgi kontrolujących je cechów, bo nagle wszyscy ludzie będą równi w swej bezradności. Wówczas ci, którzy dotąd nie mieli nic do powiedzenia, głośno upomną się o swoje
prawa i zabraknie podstawy, by im ich odmówić. A moment ten się zbliża...

Naszym przewodnikiem na drodze do nieuniknionego przełomu jest Robert Borrows, wychowany w pobliżu jednej z największych angielskich kopalni eteru i mimo woli uwikłany w jego mroczne tajemnice. Spragniony odpowiedzi i innego niż praca w fabryce celu w życiu chłopak, badając zagadkę śmierci matki, odkryje nić niezwykłych zależności i nie spocznie, póki nie dotrze do kłębka. Po drodze zostanie rewolucjonistą, a także zabłądzi w szeregi zgniłej arystokracji. Spotka również rozmaitych odmieńców, jednorożce i miłość swojego życia. Czy w końcu, w swoim wymarzonym Nowym Wieku, odnajdzie szczęście?
Wizja przedstawiona przez MacLeoda jest na tyle świeża, że okrzyknięto go nawet prekursorem nowego nurtu – New Weird. Jak na razie brak jednak choćby przybliżonej definicji, precyzującej jego wyznaczniki. Wieki Światła, poza rzadką dziś w fantastyce całkowitą oryginalnością założeń konstrukcyjnych świata, wyróżnia przede wszystkim nadzwyczajna plastyka obrazowania, prawdziwe mistrzostwo stylu. Zgłębianie tej historii to rzeczywiście uczta wyobraźni, choć często słodko-gorzka. Pewne niełatwe, a boleśnie aktualne prawdy o wykluczeniu, niesprawiedliwości społecznej i potędze uprzedzeń ponadstanowych, podane w tak wyrazisty sposób, uderzają jeszcze mocniej. Jak trafnie zauważył Jacek Dukaj, mamy tu do czynienia wręcz z nadrealizmem.

Jednak tło społeczno-obyczajowe, choć istotne, nie przyćmiewa głównego wątku, który śledzi się z zapartym tchem. Zaś Dickensowskie fragmenty dotyczące dzieciństwa bohatera, naznaczonego nie tylko piętnem nędzy, ale także obcych, mrocznych sił, wręcz z przerażeniem. Nie jest to literatura łatwa ani rozrywkowa, w tak powszechnym dzisiaj, płytkim sensie tego słowa. Jest to natomiast kolejny dowód, że fantastyka podejmuje trudne tematy, których pogardzający nią, jakże niesłusznie, tak zwany główny nurt, woli unikać. Kto nie boi się sprawdzić, co obnażają Wieki Światła, nie pożałuje.

d2bf93t
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2bf93t