Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:06

Możemy coś osiągnąć jedynie przez działanie, a nie martyrologię

Możemy coś osiągnąć jedynie przez działanie, a nie martyrologięŹródło: Inne
d2p9wm5
d2p9wm5

Biografia Ryszarda Kuklińskiego to nie tylko obraz Polski lat 70. i początku 80. z ciągłymi obietnicami politycznych notabli, kartkami na większość artykułów pierwszej potrzeby i coraz liczniejszymi robotniczymi wystąpieniami przeciwko uciskowi i komunistycznej władzy, ściśle uzależnionej od decyzji ZSRR. Polacy nauczyli się żyć w dwóch światach – w pracy byli przykładnymi pracownikami, często należącymi do partii z obawy przed represjami, a prywatnie byli gorliwymi katolikami, którzy w kościołach modlili się o przywrócenie wolnej Ojczyzny. Ten dwoisty układ powstał tuż po II wojnie światowej, gdy Polska trafiła pod skrzydła Związku Radzieckiego. W takim świecie przyszło wkraczać w dorosłość Ryszardowi Kuklińskiemu, dla którego wojsko było jedyną ostoją polskości. Okazało się, że nie na długo, bo już na początku lat 50. wszelkie próby podkreślenia odrębności wojskowej w polskiej armii było skutecznie tępione przez rosyjskich wysłanników. Po swego rodzaju „czystkach” we wspomnianym okresie Kukliński
jednak został w wojsku, jego kariera błyskawicznie się rozwijała, a przełożeni mieli do niego bardzo duże zaufanie, co zaowocowało dostępem do ściśle tajnych dokumentów armii polskiej i sił Układu Warszawskiego oraz możliwością przygotowywania raportów z różnego rodzaju tajnych operacji i spotkań głównodowodzących Układu. Nastroje, panujące wśród polskich oficerów, spowodowały, że w 1972 r. podjął się skontaktowania z amerykańskimi oficerami (jak się później okaże byli to agenci CIA). Do spotkania doszło latem, w czasie rejsu turystyczno-szpiegowskiego Kuklińskiego i kilku innych oficerów.

Głównym powodem, dla którego pułkownik wojska polskiego zdecydował się na złamanie regulaminu i działalność szpiegowską, oprócz chęci uwolnienia się spod radzieckiego jarzma, zarówno w wojsku, jak i w życiu codziennym, były plany zaatakowania wojsk NATO przez siły Układu Warszawskiego. Całość działań miała być skoncentrowana na terytorium Polski, a wszelkie plany działań zbrojnych były tego ewidentnym dowodem. Głównym zadaniem „agenta” było fotografowanie różnych dokumentów o wysokich stopniach tajności, sporządzanie raportów i notatek z ważnych spotkań i ich przekazywanie agentom CIA, wytypowanym do współpracy z Kuklińskim w Warszawie. W dalszym ciągu był doskonałym wojskowym, chociaż znanym ze swej niechęci do radzieckich zwierzchników, zwłaszcza tych, którzy domagali się bezwzględnego podporządkowania armii polskiej Związkowi Radzieckiemu. Zdobył zaufanie Floriana Siwickiego czy samego Wojciecha Jaruzelskiego.
Prowadzenie podwójnego życie budziło obawy o rodzinę Kuklińskiego (praktycznie od początku współpracy CIA stworzyła plan ewakuacji współpracownika i jego rodziny poza Polskę); on sam poprosił o „tabletkę”, którą mógłby połknąć w przypadku zatrzymania i oskarżenia o szpiegostwo. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie byłby w stanie wytrzymać tortur SB. Opis „spotkań” z agentami CIA przez okres współpracy w Polsce, tj. do listopada 1981 roku, gdy Kukliński wraz z rodziną zostali wywiezieni z Polski, jak również ciąg dalszy życia Kuklińskiego już w USA, zostały zrekonstruowane na podstawie udostępnionych przez CIA niektórych dokumentów archiwalnych, jak również na podstawie rozmów z samym Kuklińskim czy agentami z nim współpracującymi.

Dyskusja, która rozgorzała jakiś czas temu w polskich mediach miała na celu jednoznaczne uznanie Kuklińskiego za zdrajcę, bo przecież jako wojskowy działał na szkodę państwa. (W latach 80. Sąd Wojskowy skazał go na karę śmierci, którą po kilku latach złagodzono i zamieniono na karę 25 lat pozbawienia wolności. Ostatecznie w latach 90. Kuklińskiego uznano za niewinnego.) Wszystko dlatego, że Kukliński nadużył pokładanego w nim zaufania i z całą pewnością jego współpraca wynikała z szantażu, ewentualnie została podjęta dla korzyści finansowych. W tych przepychankach na słowa brakowało próby wyjaśnienia motywów takiego działania, przypomnienia o groźbie zagrożenia nuklearnego Polski.

Zbigniew Brzeziński napisał, że czyta się tę książkę „jak powieść z Jamesem Bondem, ale to nie fikcja”. Warto tę książkę przeczytać, żeby poznać motywy, którymi się kierował Ryszard Kukliński, dylematy, które towarzyszyły większości jego akcji oraz zrozumieć wielki żal, kiedy się okazało, że nie może głosować w pierwszych wolnych wyborach prezydenckich w 1989 r. On, człowiek walczący o wolną i niepodległą Polskę. W moim odczuciu ta książka powinna stać się lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy wielkim sentymentem darzą poprzedni ustrój.

d2p9wm5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2p9wm5